Wegetarianizm wśród zwierzolubów

W tym artykule nie znajdziesz informacji na temat wpływu wyeliminowania mięsa z diety na stan zdrowia (nie jestem dietetykiem). Nie będę w nim poruszała również względów etycznych (każdy powinien przepracować je sam). Zdecydowałam się za to podzielić z Wami kilkoma historiami, które podesłali mi internauci, o tym dlaczego podjęli decyzję o zaprzestaniu jedzenia mięsa. Grupa moich odbiorców to głównie lekarze, studenci i technicy weterynarii, a także osoby bardzo zaangażowane w pomoc zwierzętom. Bardzo uderzył mnie fakt, że w tym środowisku, gdzie ok. 40% osób zadeklarowało, że mięsa nie spożywa, jest też grupa osób, która to wyśmiewa i piętnuje. Sama nie jestem na diecie wegetariańskiej, jednak do dzisiaj pamiętam naklejkę wiszącą w toalecie na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej głoszącą : „Wegetarianizm, zjadanie jedzenia mojemu jedzeniu”... Nie muszę chyba mówić jak bardzo było to niestosowne. 

Przejdźmy to meritum, a zaczniemy od historii podesłanej przez jedną ze studentek weterynarii:

„Muszę przyznać, że w moim przypadku świadomość wzrosła na studiach. Jeszcze w liceum, gdzieś po głowie chodziła taka myśl, ale była masa wymówek i brak motywacji, żeby ostatecznie zrezygnować z mięsa. Podczas studiów miałam prowadzących, którzy bardzo przedmiotowo traktowali zwierzęta i mówili o tym podczas zajęć np. że kury są szczęśliwe w klatkach, krowy powinno się zabijać itp. Często otwarcie śmiali się z osób niejedzących mięsa. Bardzo mnie to denerwowało. Byliśmy też w różnych miejscach, gdzie stan i traktowanie zwierząt dawało dużo do myślenia. Zaczęłam ograniczanie mięsa małymi kroczkami i jadłam tylko drobiowe. Kulminacją była wizyta i praktyki w rzeźni, dużo uchybień w przepisach, okropne traktowanie zwierząt i mięso, które nie powinno a trafiało do sprzedaży. To mnie ostatecznie przekonało, że nigdy więcej. Nie chcę być częścią tego, nie chcę jeść mięsa i tak wgl to nawet za mięsem nie przepadam. Odkryłam za to kuchnię roślinną i wiele nowych potraw. Zawsze polecam innym spróbować, nawet jeśli jedzą mięso i to sobie chwalą, dużo ludzi niepotrzebnie negatywnie się nastawia, nawet nie próbując tego co oferuje taka dieta. Na razie jestem tylko wegetarianką, ale wszystko małymi kroczkami.”

W następnej kolejności wypowiada się techniczka weterynarii, również wegetarianka: 

„Kiedy zobaczyłam, jak wyglada traktowanie zwierząt w rzeźniach w niektórych krańcach świata, poznałam wpływ hodowania zwierząt dla naszych zachcianek na środowisko (przeszło 70% zanieczyszczeń i zniszczeń jakie powodują zmiany klimatu są spowodowane hodowlą zwierząt). Dowiedziałam się jaki ma wpływ mięso na nasze zdrowie oraz dlatego, że po prostu kocham zwierzęta całym sercem i nie wyobrażam sobie głaskać mojego psa, jedząc przy tym krowę czy świnię, bo czym one się różnią? Dlaczego jedno ma być do kochania, a drugie do jedzenia?”

Kolejna historia, opowiada ją jednak z wolontariuszek działających na rzecz zwierzaków: 

„Ja co prawda nie jestem wegetarianką, a fleksitarianką (czyli sporadycznie jem mięso, mniej więcej raz na 1-2 miesiące i jem ryby), ale wcześniej mięso jadłam codzienne i praktycznie na każdy posiłek i wierzyłam w to, że bez niego nie jestem w stanie się najeść..., a wszystko zaczęło się od bezglutenowej pizzy zamówionej w pracy. Zamówiliśmy w ramach eksperymentu i stwierdziłam, że skoro jestem w stanie się najeść bezglutenową pizzą bez mięsa (co wydawało mi się wtedy kosmosem), to może mogę spróbować też nie jeść mięsa na codzień. To nie była jakaś decyzja, czy deklaracja, a raczej wyzwanie i chęć sprawdzenia siebie. Założenie było takie, że ile wytrzymam tyle wytrzymam i nie będę się samobiczować, jeśli się nie uda. Teraz leci już 9 miesiąc. Wcześniej myślałam o ograniczeniu mięsa, ze względów etycznych, ale nigdy nie znalazłam dość motywacji. Nie ukrywam, że pomogły mi tez wyniki badań, które wykryły iż mam wysoki cholesterol (a mam 30 lat i miażdżycę w bliskiej rodzinie). Wiadomo, że przy takich problemach tluste mięsa są odradzane. Przestałam więc jeść mięso i palić papierosy (a raczej przerzuciłam się na epapierosa, którego obecnie używam bardzo rzadko). Ja się bardzo cieszę, bo to było dla mnie spore wyzwanie, nie spodziewałam się, że tak długo wytrzymam i dam radę. Dwie osoby z mojego najbliższego otoczenia też od tamtej pory przestały jeść mięso, także jakiś sukces.”

Następnie wypowiedź kolejnej wolontariuszki działającej w Fundacji:

„To już moje drugie podejście, teraz idzie mi lepiej niż poprzednio, bo dbam o to, żeby zastępować potrzebne składniki. Dlaczego się na to zdecydowałam? Hmm... po pierwsze dlatego, że nigdy dużo mięsa nie jadłam, po drugie wraz z przyjmowanymi lekami przestało mi smakować. Po trzecie, najważniejsze, działam w Fundacji ratującej psy i chcę myśleć, że warto ratować nie tylko psy, ale także inne zwierzęta i tak każdy z nas ma znaczenie.”

To tylko nieliczne z wiadomości, które otrzymałam, motywy stojące za zmianą diety były podobne: względy etyczne, zdrowotne, ekologiczne, smakowe, a w większości po prostu wszystkie razem. Niezależnie od tego, jakie one były, podsumowując bardzo zależy mi na dwóch sprawach. Po pierwsze nie traktujmy wegan/wegetarian jak fanatyków wyznających jakąś podejrzaną ideologię. Z historii, które przytoczyłam wyraźnie widać, że są to normalne, wrażliwe osoby, które nie podjęły swojej decyzji z dnia na dzień. Po drugie nie chciałabym, aby lekarz weterynarii, pracujący w ubojni czy zakładzie przetwórstwa był utożsamiany z „rzeźnikiem”. Pamiętajcie, że w mięsożernym społeczeństwie, jakim niewątpliwie jesteśmy, potrzebne są osoby sprawujące pieczę nad bezpieczeństwem żywności. Niebawem pojawi się na blogu artykuł na temat pracy lekarza weterynarii  w Ubojni, będzie on zawierał odpowiedzi na wszelkie nurtujące Was pytania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Podstawy żywienia zwierząt domowych

Wizyta bez zwierzęcia oraz kwestia opłat za porady weterynaryjne

30 pytań do lekarki weterynarii pracującej w terenie