Lekarka Weterynarii w Wielkiej Brytanii
Zapraszam Was na pierwszą rozmowę z cyklu „Lekarz Weterynarii na
emigracji”. Moi gościem była lek.wet. Maria Zaczek, która pracuje w jednej z
klinik w Manchesterze.
Jak to się stało, że znalazłaś się w Wielkiej Brytanii? Czy ten pomysł
zrodził się już na studiach, czy później? Jakimi względami była spowodowana
decyzja o podjęciu pracy za granicą?
Był to jeden wielki zbieg okoliczności. Na studiach na 4 i 5 roku
wyjechałam do Hiszpanii na ERASMUSA. Kiedy wróciłam na ostatni semestr do
Polski nie miałam pomysłu na to co będę robić po studiach. Wszyscy pytali mnie
czy planuję powrót do Hiszpanii. Moja przyjaciółka w tym czasie zaplanowała
wyjazd na ERASMUSA po studiach właśnie do Wielkiej Brytanii. Postanowiłam, że
pojadę z nią, odbyłyśmy staż, w tym czasie udało mi się znaleźć stałą pracę i
zostałam.
Czy Polski dyplom jest honorowany w Wielkiej Brytanii? Przez jakie
formalności musiałaś przejść, żeby pracować jako lekarka weterynarii? Czy
miałaś jakieś problemy z tym związane?
Jak na razie wszystkie kraje Unii Europejskiej mają takie same zasady jeśli
chodzi o Wyższe Uczelnie. Jeśli skończyliśmy studia w Polsce, otrzymaliśmy
dyplom, który uprawnia nas do bycia lekarzami weterynarii, możemy się
zarejestrować w brytyjskiej Izbie, nie potrzebujemy żadnych dodatkowych kursów
ani szkoleń. Jak ze wszystkimi tego typu sprawami, jest trochę papierologii:
tłumaczenia przez tłumacza przysięgłego, dodatkowe zaświadczenia itp. Myślę, że
ktoś kto załatwiał wyjazd na ERASMUSA lub inne skomplikowane sprawy w
dziekanacie spokojnie sobie poradzi. Nie jestem pewna jak wygląda sytuacja w
przypadku nowych wydziałów (Kraków, Toruń), gdyż dochodzą do mnie różne
sprzeczne informacje na temat uznawania tych dyplomów.
A jak myślisz czy po Brexicie coś się zmieni? Będą trudności w rozpoczęciu
pracy przez lekarzy weterynarii w Wielkiej Brytanii?
Wszystko jest ciągle w fazie zmian. Brytyjska Izba Lekarsko-Weterynaryjna
kilkakrotnie informowała nas o tym, że Ci lekarze, którzy są już zarejestrowani
mogą być spokojni. Ogólnie napływ lekarzy z Europy jest jak najbardziej
pożądany, gdyż w Anglii jest wielki kryzys na rynku weterynaryjnym. Nie ma
wystarczającej ilości lekarzy weterynarii więc dyplomy będą nadal uznawane, a
to czy będą uznawane bez żadnych egzaminów jeszcze nie wiadomo. Wydaje mi się,
że władze będą się starały ułatwiać tę rejestrację, gdyż bez lekarzy
weterynarii z Europy będzie im po prostu ciężko.
Czy w Wielkiej Brytanii jest dużo lekarzy weterynarii, którzy kończyli
studia w Polsce?
Bardzo dużo. Myślę, że ok 50 %
lekarzy weterynarii w Wielkiej Brytanii to obcokrajowcy. Polskich lekarzy spotykałam niejednokrotnie,
w wielu klinikach. Spotyka się też wielu lekarzy weterynarii z Hiszpani, Włoch,
Rumuni, bardzo międzynarodowe towarzystwo.
Czy zaczynałaś od stażu czy od razu umowa o pracę? Jak wyglądają takie
umowy w Wielkiej Brytanii?
Ja zaczynałam od stażu przez ERASMUS PLUS. Było to związane z tym, że nie
wiedziałam czy będę chciała tutaj zostać. Był to wyjazd na 3 miesiące, by bez
żadnych zobowiązań móc się przekonać czy podoba mi się praca w Wielkiej
Brytanii. Nie jest to standard jeśli chodzi o zatrudnienie. W Wielkiej Brytanii
nie funkcjonują staże, na takiej zasadzie jak w Polsce. Lekarze weterynarii
kończący studia w Wielkiej Brytanii po prostu zaczynają pracę. Studia kończą w
czerwcu i we wrześniu jest sezon na programy New Graduate. Tutaj jest to
normalne, że osoby zaraz po studiach potrzebują wsparcia, natomiast pracuje się
na zupełnie niezależnym stanowisku. Od rozpoczęcia pracy sama przyjmowałam
pacjentów, również w nocy, ale miałam wsparcie innych lekarzy, którzy
przyjmowali w tym samym szpitalu.
Jakie jest Twoje zdanie o programach New Graduate i czy polecasz którąś z
sieci do wzięcia udziału w takim programie?
Wydaje mi się, że jest to bardzo fajna opcja. Większość dużych korporacji
weterynaryjnych organizuje New Grad Program. Polega to na tym, że jest
organizowany system dodatkowych kształceń i kursów dla osób, które niedawno
ukończyły studia. Wydaje mi się, że warto korzystać z tych programów również ze
względów społecznych, gdyż można poznać osoby w swoim wieku, które są w
podobnej sytuacji, mają podobne problemy i wątpliwości związane z rozpoczęciem
pracy klinicznej. Podczas takich programów organizowane są warsztaty z
umiejętności typowo weterynaryjnych, a także np. rozmowa z trudnych klientem,
emocje towarzyszące eutanazji. Są tam poruszane tematy, których na polskich
uczelniach niestety nie ma. Tutaj wielu lekarzy weterynarii już ze studiów
wychodzi z wiedzą „psychologiczną”, dla
mnie to było coś nowego, gdyż w Polsce tych tematów się nie porusza. Jeżeli
natomiast trafimy do kliniki, która nie prowadzi New Grad program może ona okazać
się równie wspierająca, takie kliniki również organizują różnego rodzaju kursy
i szkolenia.
Jakie były największe trudności po przeprowadzce i podjęciu pracy w
Wielkiej Brytanii?
Spotkałam się głównie z trudnościami natury technicznej np. żeby założyć
konto w banku trzeba mieć stały adres zamieszkania, a żeby wynająć mieszkanie
trzeba mieć konto w banku. Jeśli chodzi o wyzwania, z którymi myślę że styka
się każda osoba wyjeżdzająca za granicę do pracy to zbudowanie sobie grupy
przyjaciół i znajomych, żeby poczuć się jak w domu. Już w czasie studiów,
jeżdżąc na ERASMUSA, nauczyłam się, że żeby poznać nowych ludzi trzeba dać coś
z siebie, podjąć wysiłek, żeby nie czuć się samotną w nowym miejscu.
Jak wygląda wynajem/kupno mieszkania w Wielkiej Brytanii przez
obcokrajowca?
Wydaje mi się, że na początek dobre jest takie rozwiązanie, które ja
wybrałam, czyli wynajęcie pokoju/mieszkania przez prywatne osoby. W ten sposób znalazłam swoje pierwsze
mieszkanie i był to strzał w dziesiątkę, gdyż mając współlokatorkę i wynajmując
tylko pokój ominęła mnie cała papierologia. Agencje mieszkaniowe sprawdzają
gdzie się wcześniej mieszkało, czy się opłacało regularnie rachunki itp. W
przypadku obcokrajowców jest to trudne do zweryfikowania, dlatego na początek
wydaje mi się, że najlepiej wynająć pokój od osoby prywatnej, a nie przez
agencję. Jeśli chodzi o zakup mieszkania to dużo nie powiem, ponieważ nie
kupowałam, ale jest to tak samo ciężkie papierologicznie jak w każdym innym
kraju.
Jakie są różnice w studiowaniu weterynarii w Polsce i Wielkiej Brytanii?
Wydaje mi się, że studenci w Wielkiej Brytanii mają dużo więcej zajęć
praktycznych. Lekarze po studiach znają protokoły postępowania, wiedzą jakimi
schematami podejść do danego przypadku, jakie badania wykonać. Studenci tutaj
mają dużo mniej teorii do nauki. Ja na początku miałam poczucie, że mam dużo do
nadrobienia, pomimo tego że w czasie studiów chodziłam na dodatkowe praktyki do
klinik. Pomimo tego czasu poświęconego dodatkowo i tak miałam wrażenie, że nie
nauczyło mnie to tego, jak postępować z pacjentem na wizycie. Wydaje mi się, że
brytyjskie uczelnie są pod tym względem lepsze i mam nadzieję, że nasze polskie
wydziały też podejdą do sprawy bardziej praktycznie. Cykl Krebsa naprawdę na co
dzień się nam nie przydaje.
Czy jest wymagany certyfikat z języka angielskiego? Czy pracodawcy
weryfikują znajomość języka? Jak nauczyłaś się żargonu weterynaryjnego?
Certyfikaty nie są wymagane. Rejestrując się do izby brytyjskiej trzeba
wypełnić część o znajomości języka. Wtedy warto wpisać udział w anglojęzycznych
konferencjach, czytanie literatury medycznej czy chociażby przebywanie na
zagranicznych wyjazdach i umiejętność komunikowania się z innymi w tym języku.
Jest to też sprawdzane w sposób praktyczny, a mianowicie sam proces rejestracji
w Izbie Lekarsko-Weterynaryjnej w Londynie odbywa się po angielsku więc samo to
jest swego rodzaju weryfikacją. Nikt natomiast nie sprawdza czy mówisz
poprawnie gramatycznie jak królowa Elżbieta. W pracy też nie trzeba mówić
idealnie, nikogo nie interesuje odmiana czasowników, a umiejętności
weterynaryjne i chęć dogadania się z klientem. Wydaje mi się, że trzeba się po
prostu przełamać, jak najwięcej mówić i nie zastanawiać „czy mój akcent brzmi
dostatecznie dobrze”. Ja uczyłam się angielskiego od dziecka, nie byłam na żadnym
specjalnym kursie językowym i starałam się mówić jak najwięcej. Już będąc na
ERASMUSIE w Hiszpanii przekonałam się, że nawet z bardzo podstawową znajomością
języka jesteśmy w stanie się dogadać. Trzeba się przełamać, jak najwięcej mówić
i nie przejmować drobnymi pomyłkami.
Jak w Wielkiej Brytanii wygląda proces specjalizacji lekarzy weterynarii?
Mogę się wypowiedzieć jedynie w kwestii specjalizacji ze zwierząt
towarzyszących. Dziedziny są bardzo podobne do tych w medycynie ludzkiej, czyli
np. kardiologia, neurologia, okulistyka itd. Są to specjalizacje w bardzo
wąskich dziedzinach. Są dwie drogi do zostania specjalistą. Aby zostać
specjalistą tzw. europejskim, pracuje się w ośrodkach referencyjnych, gdzie
odbywa się jednen lub dwa staże. Następnie można aplikować na rezydenturę, co
jest dość trudne, ze względu na dużą konkurencję. Po trzech latach rezydentury
zdaje się egzamin specjalizacyjny i zostajemy dyplomowanym specjalistą
europejskim. Jest to bardzo prestiżowy tytuł.
Łatwiejszą drogą jest robienie certyfikatów, przypomina to trochę proces
specjalizacyjny w Polsce, gdyż możemy wtedy pracować normalnie w
klinice/przychodni. Duża część zajęć jest online. Pracujemy też na konkretnych
przypadkach klinicznych, które opisujemy. Raz na jakiś czas są też zajęcia na
uczelni, która odpowiada za dany certyfikat. Czasowo wygląda to różnie, w
zależności od zaangażowania lekarza może trwać to średnio od 3 do 5 lat. W
zależności od tego jaki certyfikat wybierzemy, taka jest cena. Uśredniając jest
to ok 4000 funtów za rok. Często zdarza się tak, że to pracodawca opłaca
certyfikaty swoim pracownikom, pod klauzulą, że po ukończeniu certyfikatu
zobowiązują się na pracę w klinice przez określony okres czasu.
Czy zawód lekarza weterynarii jest szanowany w Wielkiej Brytanii?
Wydaje mi się, że lekarze weterynarii są szanowani w Wielkiej Brytanii. Aby
wykonywać tutaj ten zawód trzeba przejść naprawdę ciężką drogę. Młodzi ludzie
kończą studia zazwyczaj z długiem 100 000 funtów. Nie jest łatwo się na te
studia dostać. Dlatego weterynaria jest tutaj uznawana za dziedzinę, która
zajmują się ludzie, którzy bardzo się temu poświęcają.
Czy w Wielkiej Brytanii dominują duże kliniki z wieloma specjalistami, czy
praktyki jedno-, dwuosobowe?
Nie spotkałam się tutaj nigdy z gabinetem jednoosobowym. W przypadku małych
gabinetów i tak na jednego lekarza przypada średnio 4-5 innych osób (recepcja,
pielęgniarki, menager kliniki). Ze względu na to, że w Wielkiej Brytanii
brakuje lekarzy weterynarii, żadna klinika nie może sobie pozwolić na to, żeby
lekarz wykonywał pracę, która nie musi być przez niego wykonywana. Zamiast
techników mamy tutaj pielęgniarki i odgrywają one bardzo ważną rolę w
funkcjonowaniu kliniki. Osobiście nie spotkałam przychodni, która by nie
zatrudniała pielęgniarek.
A jacy są klienci? Czy są roszczeniowi?
O dużej ilości klientów możemy powiedzieć, że są roszczeniowi. Wydaje mi
się, że tutejsi klienci lubią składać skargi np. o to, że „Pani doktor
powiedziała, że mój pies jest gruby”. Jest to powszechne w Wielkiej Brytanii,
że jeśli coś się komuś nie podoba to od razu składa skargę i oczekuje pisemnego
wyjaśnienia. Dlatego tak bardzo w klinice potrzebny jest menager. Z drugiej
strony klienci potrafią być też wspaniali, bardzo dbają o swoje zwierzęta i
stosują się do zaleceń. Trzeba się pogodzić z tym, że każdy prędzej czy później
dostanie na siebie skargę, natomiast nie jest to prawda, że powszechnie lekarze
weterynarii są pozywani i mogą np. stracić dorobek życia bo źle zaszczepili
kota. Nawet jeśli dojdzie do takiej sytuacji, że zostaniemy pozwali, działa
tutaj stowarzyszenie VDS, które pomaga we wszelkich problemach prawnych z
klientami.
Czy spotkałaś się kiedyś z sytuacją, w której klient nie chciał lekarz z
Polski? Jaki jest stosunek Brytyjczyków do obcokrajowców i kobiet-lekarek?
70-80 % lekarzy weterynarii to kobiety. Nie spotkałam się z sytuacją, w
której ktoś powiedziałby, że nie chce polskiego lekarza. Wydaje mi się, że
byłoby to dość ostro potraktowane, jako zachowanie ksenofobiczne, a Brytyjczycy
są na tym punkcie wyczuleni. Zdarzały mi się natomiast sytuacje, w których
klienci-Polacy chcieli tylko lekarza z Polski. W Wielkiej Brytanii jest tak
dużo lekarzy weterynarii z zagranicy, że czasami ciężko trafić na
lekarza-Brytyjczyka.
Jak wygląda Twój grafik? Legendarna „przerwa na lunch” to jest chyba
marzenie wszystkich polskich lekarzy…
W umowie jest standardowo 40 godzin tygodniowo. Jeśli chodzi o nadgodziny,
to myślę, że weterynaria na całym świecie ma z nimi problem. Nie można po
prostu wyjść z pracy, kiedy w gabinecie jest pacjent, który natychmiast
potrzebuje pomocy. Przerwa na lunch faktycznie funkcjonuje. Mój grafik wygląda
tak, że pracuję 4 dni po 10 godzin. W moim przypadku przerwa na lunch zawsze
służyła mi do doczytywania pewnych rzeczy, dzwoniłam do klientów, natomiast
odkąd mam psa jest to czas, kiedy mogę go wyprowadzić na spacer. Kiedy
pracowałam w szpitalu, przyjmując nagłe przypadki to zdarzały się dni, że nie
było w ogóle przerwy, ponieważ po prostu nie było na to czasu. Grafiki lekarzy
weterynarii są bardzo różne. Często lekarze wybierają takie rozwiązanie jak ja,
czyli zamiast 5 dni po 8 godzin, pracują 4 dni po 10 godzin. W klinikach
całodobowych, gdzie są dyżury nocne też inaczej to wygląda np. pracuje się 7
nocy pod rząd po 13 godzin, a później 14 dni ma się wolnych, co niektórym
osobom bardzo odpowiada.
Musi się pojawić pytanie o zarobki. Czy można godnie żyć za pensję lekarza
weterynarii w Wielkiej Brytanii?
Na samym początku, kiedy zaczynałam pracę po studiach była bardzo duża
różnica pomiędzy warunkami, które proponowali mi tutaj, a w Polsce. Od
pierwszego dnia pracy, jako młody lekarz weterynarii jesteś się w stanie
utrzymać, opłacić czynsz, odłożyć na wakacje i godnie żyć. W Polsce, po
studiach pracowałam jako nauczycielka języka hiszpańskiego, żeby móc się
utrzymać. Praca lekarza weterynarii w Polsce wtedy mi się po prostu finansowo
nie opłacała. W Wielkiej Brytanii fantastyczne jest to, że pracodawcy opłacają
wszystkie kursy i szkolenia.
Wcześniej wspomniałaś, że w Wielkiej Brytanii nie ma techników, a są
pielęgniarki. Jak wygląda ten zawód?
Pielęgniarki pracują w każdej klinice. Zwykle kończą one studia
jednocześnie pracując. Ja nie wyobrażam sobie pracy bez pielęgniarek. Dzięki
nim, jesteśmy w stanie przeprowadzić wizytę w ciągu 10-15 minut, gdyż wszystkie
czynności typu pobranie krwi, założenie wenflonu, wykonanie badań dodatkowych
np. RTG wykonują właśnie pielęgniarki. Pielęgniarki monitorują pacjentów w
trakcie znieczulenia ogólnego, mogą wykonywać drobne zabiegi typu: szycie ran
albo usuwanie niewielkich zmian, wykonują sanację jamy ustnej. Prowadzą „nurse
clinics”, czyli np. kolejne szczepienia u kociąt/szczeniąt, czy „weight
clinics”, czyli wizyty dla zwierząt otyłych i czasami też konsultacje
behawioralne. Czy są zgrzyty na linii pielęgniarka – lekarz? Wydaje mi się, że
zawsze będą, gdyż jest to praca pod dużą presją. Mimo tego, ja nie wyobrażam
sobie pracy bez pielęgniarek. Jeżeli chodzi o zarobki pielęgniarek to wydaje mi
się, że wystarczają na utrzymanie i godne
życie. Są niższe niż zarobki lekarzy weterynarii, ale wiele osób wybiera ten
zawód , ze względu na to, że mając 18 lat możesz iść do college i jednocześnie
pracować. Pielęgniarki mogą się dalej rozwijać zawodowo, robić specjalizację.
Są pielęgniarki, które zajmują się np. tylko zwierzętami egzotycznymi czy
końmi. Czasami pielęgniarki trochę zmieniają swoją ścieżkę kariery i zostają
np. menagerami klinik. Jest bardzo dużo opcji rozwoju.
Jak wygląda problem pseudohodowli i bezdomności zwierząt w Wielkiej
Brytanii?
Niestety w Wielkiej Brytanii można rozmnażać i sprzedawać zwierzęta
praktycznie bez nadzoru. Jeśli chodzi o bezdomność, wydaje mi się że sytuacja
wygląda lepiej niż w Polsce. Na ulicach nie widuje się dużej ilości bezdomnych
psów. Fundacje prozwierzęce działają dosyć prężnie, wydając zwierzęta do
adopcji poświęcają im bardzo dużo uwagi.
Czy w Wielkiej Brytanii są obowiązkowe szczepienia psów i kotów?
W Wielkiej Brytanii nie ma obowiązkowych szczepień. Obowiązkowe jest tylko
czipowanie psów. Oczywiście Brytyjczycy
szczepią swoje zwierzęta, podobnymi schematami do tych w Polsce. Różnica jest
taka, że tutaj wszystkie psy szczepione są przeciwko leptospirozie. Przeciwko
wściekliźnie nie szczepimy, gdyż Wielka Brytania jest krajem wolnym od wścieklizny.
Jedynie psy wyjeżdzające za granice muszę być zaszczepione przeciwko tej
chorobie, z tą różnicą, że szczepienie wykonujemy co 3 lata, a nie co rok jak w
Polsce.
Czy w Wielkiej Brytanii funkcjonują ubezpieczenia dla zwierząt
towarzyszących?
Ubezpieczenia nie są obowiązkowe, ale są bardzo przydatne. Jest gama
różnych ofert. Wydaje mi się, że warto wykupić takie ubezpieczenie, gdyż koszty
diagnostyki, zabiegów czy hospitalizacji potrafią być kosmicznie wysokie. Ja
pomimo tego, że jako lekarka weterynarii mam bardzo duże zniżki to ani chwili
nie zastanawiałam się nad wykupieniem ubezpieczenia dla moich zwierząt. Problem
pojawia się w sytuacji, gdy adoptujemy zwierzę, które przewlekle choruje, gdyż
ubezpieczenie nie pokryje nam leczenia tych chorób. Zapraszam na mojego bloga,
gdzie jest cały obszerny artykuł na temat ubezpieczeń.
Czy mogłabyś nam krótko powiedzieć o tym, jak wygląda praca lekarza
weterynarii w Wielkiej Brytanii z dużymi zwierzętami.
Sama nigdy nie pracowałam z dużymi zwierzętami, ale mam kilkoro znajomych,
którzy pracują głównie z końmi. Rynek w większości został opanowany przez duże
korporacje. Nie ma dużej różnicy jeśli chodzi o zarobki lekarzy pracujące z
dużymi i z małymi zwierzętami. Wręcz, wydaje mi się, że lekarze weterynarii pracujący
z psami i kotami zarabiają więcej, a co za tym idzie dużo osób pracujących np.
z końmi przebranżawia się na małe zwierzęta. Na pewno jest zapotrzebowanie w
Wielkiej Brytanii na lekarzy weterynarii specjalizujących się w dużych
zwierzętach.
Czy planujesz powrót do Polski?
Nie mówię nie, gdyż nie mam tak dalekosiężnych planów, żeby móc powiedzieć,
że na pewno zostanę w Wielkiej Brytanii. W najbliższych latach raczej nie
planuję powrotu, gdyż póki co to tutaj widzę swoją przyszłość. Wydaje mi się,
że może kiedyś nadejdzie taki moment, że będę chciała wracać, zwłaszcza na
lato, gdyż pogoda tutaj nie rozpieszcza…
Hej, czy planujesz napisać coś o połączeniu macierzyństwa z weterynarią? Zwłaszcza w kontekście pracy z małymi zwierzętami. Straszą nas na studiach, że to prawie niemożliwe. Jaką ścieżkę najlepiej wybrać żeby połączyć te dwie kwestie? Byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedź.
OdpowiedzUsuń